„Są dwie rzeczy, z którymi człowiek ma problem: matka i ojciec”, czyli o tym jak powieść Bogini niewiary. Ateiści, którzy modlą się i klęczą autorstwa Tarryn Fisher skłoniła mnie do refleksji i napisania czegoś bardziej osobistego.
Ostatnio miałam okazję przeczytać powieść „Bogini niewiary. Ateiści, którzy modlą się i klęczą” autorstwa Tarryn Fisher i historia ta zainspirowała mnie do napisania tego artykułu. Pisarka przedstawiając Nam historię Yary i Davida ukazuje, jak ważną rolę pełnią rodzice i rodzina w życiu. Jak bardzo potrzebujemy ich miłości i akceptacji. Chcemy być szanowani, chcemy by się z nami liczyli i chcemy być im potrzebni. Główna bohaterka nie znała ojca, a z matką łączyły ją delikatnie mówiąc chłodne stosunki, które spowodowały, iż w dorosłym życiu było ona zamknięta w skorupie, otoczona murem i pełna lęków. Nie była w stanie zaufać drugiej osobie, bała się miłości i zaangażowania, a jeszcze bardziej bała się kolejnego zranienia. „Bogini niewiary. Ateiści, którzy modlą się i klęczą” jest przez to słodko – gorzką opowieścią o poszukiwaniu swojego miejsca w świecie, pokonywaniu swoich lęków i miłości. Historią, która nie ukazuje standardowego romansu czy powieści obyczajowej, a coś pokręconego i spychanego na margines. Nie zawsze chcemy czytać takie historie, ale zdecydowanie ich potrzebujemy, by odkryć, że nie wszystko na tym świecie jest tak idealne i proste, jak próbuje się nam to przedstawić w gazetach, podręcznikach czy filmach. Czy Yara pokona swoje lęki? Gdzie to ją zaprowadzi? Czy da sobie szansę na szczęśliwe życie? Myślę, że warto się o tym przekonać szczególnie, że Tarryn Fisher nie pisze lekkich, przyjemnych i łatwych opowieści. Jej bohaterowie to skomplikowanie, pełne wad osoby, które są aż nazbyt realne. Czuć od nich ból, strach, niepewność. Widzimy także rodzącą się nadzieję i miłość, która potrafi zakiełkować w najmniej spodziewanym momencie.
„Dzieci nie powinny cierpieć. Nie powinny być samotne. Nie powinny czuć się niekochane.” Tarryn Fisher – Margo
„Są dwie rzeczy, z którymi człowiek ma problem: matka i ojciec.”
Opowieść ta niebywale mnie poruszyła i przywołała wiele wspomnieć. Potwierdziła także po raz kolejny, iż: „Są dwie rzeczy, z którymi człowiek ma problem: matka i ojciec.”* Psycholodzy, różnego rodzaju poradniki czy podręczniki mogą przedstawiać nam różne wersje: od tych, iż to środowisko, szkoła czy znajomi mają na nas największy wpływ, ale dla mnie zawsze na pierwszym miejscu będą to rodzice. To oni są z nami od pierwszych chwil na tym świecie, to oni nas kształtują, budują nasze charaktery, ucząc pewności siebie, pokazują, iż będą nas wspierać lub nie. To oni mogą nas stłamsić, mogą nie słuchać nas i naszych potrzeb zagubieni we własnych problemach i lękach. Mogą powodować w nas poczucie winy, sprawiać, iż czujemy się kochani tylko, gdy wybieramy ich drogę. Nie wspomnę już o o wiele gorszych i bardziej złożonych przypadkach, które wiążą się z nadużyciami emocjonalnymi, fizycznymi i seksualnymi.
„Bolał fakt,że stała się tego rodzaju osobą, która przytulała koty, ale nigdy nie przytuliła własnej córki.”Tarryn Fisher – Bogini niewiary. Ateiści, którzy klęczą i się modlą
Oczekujemy od niech bezwarunkowej miłości i akceptacji. Jeśli tego nie dostajemy tkwi to w Nas bardzo głęboko i często „odzywa się” w wieku dorosłym. Moja mama, choć mnie kocha nauczona była zimnych stosunków rodziców z dziećmi. Nie była przyzwyczajona do okazywania uczuć i mówienia o nich. W wieku dwudziestu paru lat myślałam już poważnie o posiadaniu dziecka, ale miałam w sobie także sporo niepewności. Zastanawiałam się czy będę wystarczająco uczuciowa w stosunku do swoich dzieci. Skąd te myśli się brały? Cóż nigdy nie myślałam zbyt ciepło o dzieciach, nie do końca potrafiłam z takimi maluchami złapać kontakt czy „gruchać i gagać do nich”. Myślałam sobie: „kurcze ten maluch jest taki słodki. Czemu nie czuję potrzeby by go choćby przytulić”. W końcu instynkt, chęć oraz lata starania się o dziecko i walki z niepłodnością zrobiły swoje. Chciałam w pełni tego dziecka, ale lęk pozostał (mimo ogromnego wsparcia mojego męża, który zawsze mi powtarzał, że nie mam w sobie chłodu). Wszystko zmieniło się w chwili, gdy Mia przyszła na świat. Trzymając ją w ramionach zauważyłam, że to „gruchanie”, wygłupy czy czułość wychodzą mi naturalnie, że miłość do tej małej istotki jest tym, co mnie wyleczyło z tego lęku. Nadal, co prawda nie jestem tak otwarta w stosunku do cudzych dzieci, ale już nie czuję się z tym źle. Nie czuje się wybrakowana w tym względzie. Odkryłam, że jest to także związane z tym, jak postrzegam niemowlęta i dzieci. Patrzę na nie, jak na odrębne jednostki, jak na małych-dorosłych, którzy mają prawo mieć własne humory, mogą nie chcieć by ich teraz przytulać, zaczepiać czy tarmosić policzki, ale to już temat na inny tekst. Ponadto wiedza o tym, czego nie chcę oraz miłość i wsparcie męża pozwoliły mi wyrwać się z błędnego koła i odnaleźć szczęście, jednocześnie lecząc mnie z kompleksów czy lęków.
„Wydaje mi się, że bycie chcianą to najlepsze uczucie ze wszystkich. Uczucie, które spaja twoje życie, daje ci cel istnienia.” Tarryn Fisher – Margo
W swoim otoczeniu mogłabym wymienić kilkadziesiąt przykładów na potwierdzenie tej teorii od tych dotyczących kolegi, któremu trudno podejmować samodzielne decyzje w życiu, gdyż zawsze robiła to za niego mama po przyjaciółkę, której ojciec od zawsze mówił, iż nie da rady, a w momencie, gdy coś jej się udawało stwierdzał, iż to przez przypadek. Do dziś jest ona osobą bardzo niepewną siebie. Podejrzewam, że i wy widzicie ich sporo w swoim otoczeniu. Ciekawie i kompetentnie do tego tematu podchodzi autorka artykułu-wywiadu w Wysokich obcasach: „Dlaczego dorosłe dzieci zrywają więzy z rodzicami?” Rozmowa ta pokazuje, jak bardzo toksyczne potrafią być relacje rodzic-dziecko i, jak potrafią one na nas wpłynąć. Znajdziecie w nim sporo przykładów z życia wziętych. Ponadto świetnymi książkami popularnonaukowymi dotyczącymi tej tematyki są m.in. „Język niemowląt” Tracy Hogg, „Mózg dziecka. Przewodnik dla rodziców” autorstwa dr Álvaro Bilbao, „Dramat udanego dziecka’, „Bunt ciała”, „Gdy runą mury milczenia” Alice Miller czy choćby część publikacji „Emocjonalne wampiry” Alberta J. Bernsteina oraz „Psychopaci są wśród nas” Robeta D. Hare. Dwie pierwsze zdecydowanie mogą pomóc przyszłym i obecnym rodzicom lepiej zrozumieć własne dzieci. Reszta ukazuje wiele spaczonych, nieprawidłowych czy krzywdzących zachowań i relacji. Wystarczy dobrze poszukać by znaleźć sporą ilość tego typu publikacji. Jednocześnie i fikcja literacka pełna jest tego typu wzorców i tutaj mogę przywołać przykładowo „Legendę o samobójstwie” Davida Vanna, w której znowu przedstawione są różne warianty tego, jak nieradzenie sobie z życiem i słabości ojca mogą wpłynąć na syna. Jak jego błędy kształtują młodego człowieka, który często zaczyna się czuć odpowiedzialny za rodzica jednocześnie nie potrafiąc sprostać sytuacji. Bardzo trudna i poruszająca książka. Przeraża w nieoczywisty sposób.
„Walczcie o siebie. Macie prawo żyć i żyć dobrze. Odziedziczycie wady i stworzycie własne. Nue ma w tym nic złego. Użyjcie ich do przetrwania. Nie zabijajcie innych; nie zabijajcie siebie. Z odwagą sięgajcie po miłość. A przede wszystkim, nie wstydźcie się swojego pochodzenia i swoich błędów. Miłość w swej ślepocie was wskrzesi.”Tarryn Fisher – Margo
Za to „Bogini niewiary. Ateiści, którzy modlą się i klęczą” Jest lekturą delikatniejszą, łatwiejszą do przyswojenia, ale jednocześnie skłaniającą do refleksji na temat swojego życia, relacji z rodzicami czy dziećmi i tego czy możemy zrobić coś więcej by je poprawić, naprawić lub je wyleczyć. Ja, jako wieczna optymistka uważam, że każdy ból czegoś nas uczy i zawsze możemy sprawić, że on zniknie lub przestanie być ważny. Musimy tylko chcieć i pracować nad tym do skutku. Szukać pomocy, oparcia w bliskich, a także walczyć o to byśmy byli szczęśliwi. I tym optymistycznym akcentem zakończę ten tekst polecając jeszcze raz historię Yary i mając nadzieję, że sama podniosłam Was na duchu lub skłoniłam do refleksji. Byłaby to zdecydowanie największa nagroda.
Całusy Marta
Jak macierzyństwo wpłynęło na Tarryn Fisher?
Wielu z Wam kojarzy ją pewnie z thrillerami psychologicznymi, jak „Margo”, „Bad Mommy” czy „Ciemna strona”. Są to historie niezwykle pokręcone, pełne ciemnych oblicz ludzkiej natury. Wiele z nich nie kończy się dobrze pokazując, że nadzieja czy szczęście są to uczucia złudne lub bezcelowe. Tymczasem historia Yary i Davida ma w sobie wiele ze stylu tej autorki, ale jednocześnie jest delikatniejsza, przyjemniejsza w odbiorze i bez wątków zagrożenia życia. Tarryn skupia się na miłości i wszelkich wątkach obyczajowych pamiętając, jak mroczna czy złamana może być nasza dusza. Ciąża zdecydowanie wpłynęła na jej pióro. O tym, w jaki sposób przekonają się czytelnicy. Ja więcej nie zdradzę.
*źródło: tutaj>>
Kolejny tekst z tej serii będzie o powieści „Legendę o samobójstwie” Davida Vanna