Mam nadzieję – Katarzyna Czajka-Kominiarczuk
„W życiu jest tylko jeden pewny deadline. I to do jego końca musimy się z naszymi ambicjami i marzeniami wyrobić.”
Przyznam się Wam, że nie lubię poradników – zraziłam się do nich po lekturze kilku publikacji, które wręcz narzucały sposób postępowania nie biorąc pod uwagę, że sytuacje życiowe i ludzie są różni. Po „Mam nadzieję” sięgnęłam tylko ze względu na autorkę. Kasię czytuję od lat. Podoba mi się to, co pisze i jak. Lubię jej wypowiedzi, bo często pomagają mi spojrzeć na dany problem z innej strony. Spojrzeć szerzej. W tym miejscu ostrzegam, że ta książka skłoniła mnie do masy refleksji, więc będzie w niej trochę o mnie by pokazać Wam, co ona mi dała, ale też, w czym mnie utwierdziła. Większość z Was czytujących mnie zna moją historię, więc tutaj nie będę rozpisywać się szerzej (wszystko jest na blogu) – w tym poście to co najważniejsze.
Ja, a „Mam nadzieje”
Gdy zdiagnozowano u mnie enodmetriozę i niepłodność, z którą walczyłam ponad 6 lat na wiele rzeczy nie potrafiłam spojrzeć pozytywnie, z innej perspektywy. Czułam jakby mój świat się zawalił. Czułam się uszkodzona. Poza tym miałam wrażenie, że jeśli nie teraz to nigdy. A tak bardzo chciałam. Pragnęłam tego. Czułam się też przytłoczona wiecznymi pytaniami ze strony rodziny, a stwierdzenia, że: „Bóg tak chciał” „Musisz bardziej się starać, pragnąć tego, zasłużyć” tylko mnie denerwowały i ostatecznie odsunęły od kościoła. Dopiero pewna publikacja i psycholog uświadomiły mi, że pierwszy raz zderzyłam się z sytuacją, na którą nie mam wpływu. I jak to tak? Ja? Przecież się staram, robię wszystko, co mogę, wykorzystuje wszystkie opcje, metaforycznie wypruwam sobie żyły…Zanim to sobie uświadomiłam ta sytuacja była trochę jak ruchome piaski. Szamotałam się i zapadałam coraz bardziej. Na szczęście w porę wyciągnęłam rękę, a tam już czekało kilka innych by mnie wyciągnąć. Musiałam przewartościować swoje priorytety, odpuścić i zdać sobie sprawę ile mam szczęścia, ile jeszcze przede mną. Myślę, że bez męża nie dałabym rady, bo tak naprawdę uświadomienie sobie, co już osiągnęłam i kogo mam przy sobie sprawiło, że przestałam czuć się wybrakowana. Wcześniej do pewnego stopnia operacjami uleczyłam swoje ciało, ale dopiero pozbycie się tego ciężaru :”co muszę” „co powinnam” „już 30-ka i przy endo będzie trudniej i niebezpieczniej mieć dziecko”, „zegar tyka” – pomogło.
Zaszłam w ciążę. Urodziłam córkę. Do kolejnej ciąży podchodziliśmy już inaczej bardziej na luzie i bez lekarzy oraz leków po 4,5 roku znowu się udało. Ostatecznie przewartościowałam swoje życie i spojrzałam na nie inaczej 3 lata temu, gdy mój mąż miał udar. Do tej pory towarzyszy mi strach, ale i cieszę się każdą najmniejszą chwilą. Często nie czuję się spokojna czy bezpieczna, ale jestem szczęśliwa w wieku 37 lat i czuję, że to początek mojej drogi.
„Póki idziecie, póty każda droga, w tym droga do szczęścia, jest dla was otwarta.”
Żałuję, że w okresie nastoletnim czy tych moich późniejszych problemów nie było książki Kasi, że nie trafiłam na nią, bo czytając ją człowiek nie czuje się pouczany, a zrozumiany. Wie, że nie jest sam ze swoimi problemami, pytaniami, oczekiwaniami. Kasia patrzy na wiele zagadnień szerzej z powodu wykształcenia historycznego i socjologicznego. Przez co czytając „Mam nadzieję” nie tylko uświadomiłam sobie wiele społecznych zależności, schematów powtarzanych z pokolenia na pokolenia, ale i utwierdziłam się w przekonaniu, że „nie muszę, ale mogę lub chcę”. Że wiele wydarzeń na świecie i w Polsce wcale nie jest przełomowych lub właśnie takie są patrząc na nie przez pryzmat tego jak ludzkość się rozwija. Że spoglądając dzięki niej na pewne zagadnienia szerzej mniej się boję, jestem bardziej spokojna. Przez co mogę się skupić na sobie i rodzinie. Zadbać o zdrowie fizyczne i psychiczne by potem pomagać i walczyć w słusznej sprawie w takim zakresie jak chcę – jak mogę, bo uświadamiając sobie pewne rzeczy bardziej mi się chce. Będąc mniej przerażoną nabieram nie tylko odwagi, ale i pewności siebie. Pewności, że podążam w określonym kierunku nie narzucając sobie więcej niż chcę i jestem w stanie unieść. Ja w wielu aspektach odkryłam już, czego chcę, czego potrzebuję, a książka Kasi dodatkowo utwierdziła mnie w przekonaniu, że wybrałam dobrze i otworzyła mi oczy na kilka kluczowych spraw dotyczących tego jak odnaleźć się w bieżących sprawach czy problemach.
„Mam nadzieję” nic nie narzuca. Wspomniana maksyma „nic nie muszę, wszystko mogę” najbardziej mi tu pasuje.
Myślę, że „Mam nadzieję” będzie idealna dla osób w każdym wieku, które czują się zagubione w tym, co dzieje się na świecie, ale i naszym podwórku, które spełniają marzenia czy potrzeby innych, które utknęły w konkretnych rolach, schematach utartych od lat. Podoba mi się, że „Mam nadzieję” nic nie narzuca. Wspomniana maksyma „nic nie muszę, wszystko mogę” najbardziej mi tu pasuje. Bo Kasia tak naprawdę pisze o tym, że mamy wybór, że wszystko możemy i że warto wybrać drogę, która nas uszczęśliwi. Często będzie to droga poza schematami czy tradycjami, ale czy to ważne póki się uśmiechamy, jesteśmy spełnieni i mamy nadzieję na lepsze jutro?
Polecam zainteresowanym.
Jaka jeszcze jest:
- skłaniająca do refleksji
- lekka
- dowcipna
- jest formą dialogu z czytelnikiem
- przyjemnie napisana
- niczym kocyk, który nas otula i jest naszą strefą komfortu
Opis od wydawcy
Życie ludzkie opiera się na schematach, które są nam wpajane od najmłodszych lat. Niektórzy z nas nie potrafią się jednak dostosować do ról wyznaczonych przez społeczeństwo, przez co nierzadko mamy wrażenie, że nasze życie zwyczajnie nas przerasta. Pogoń za pieniędzmi, za szczęściem i sukcesem, które każdy człowiek postrzega inaczej.
Książka autorstwa Katarzyny Czajki-Kominiarczuk „Mam nadzieję” jest poradnikiem dla tych, którzy sądzą, że ich życie nie spełnia oczekiwań. Pozycja została wydana na polskim rynku przez Wydawnictwo W.A.B.
Czy każdy musi mieć miliony na koncie? Co jest wskaźnikiem sukcesu? Jak żyć w czasach, w których w teorii na pierwszym miejscu stawia się indywidualność, a tak na prawdę nikt nie przywiązuje uwagi do życia jednostki? Jak sprostać wszystkim wymaganiom, które stawia wobec nas społeczeństwo, i tym, które stawiamy sobie sami? Na te i wiele innych pytań, które nurtują codziennie tysiące ludzkich istnień, postanowiła odpowiedzieć Katarzyna Czajka-Kominiarczuk.
Odpowiedzi mogą zaskoczyć wielu czytelników. Autorka nie wskazuje prostej drogi do tego, aby życie każdego człowieka stało się lepsze, ale daje czytelnikom bardzo wiele narzędzi do poprawy swojego samopoczucia. Autorka stara się zmienić tryb myślenia, w którym zwrot „muszę coś zrobić” zastępuje słowami „mogę coś zrobić, ale… wcale nie muszę”. Dzięki temu wiele problemów, które stawia przed każdym z nas społeczeństwo, traci na znaczeniu, a indywidualne szczęście staje się głównym celem egzystencji.