Córka gliniarza – Kristen Ashley
O zawsze byłam fanką powieści sensacyjno-kryminalnych z wyraźnie zarysowanymi wątkami romantycznymi. Są to moje „guilty read” – takie, które czytam tylko i wyłącznie dla przyjemności. Uwielbiam powieści Pauliny Świst, bardzo podobały mi się „Krwawe więzy” – N.R. Paradise czy „Dzikie Pragnienia” – Jay Crownover. Spragniona wątków sensacyjnych połączonych z romantycznymi postanowiłam sięgnąć po książkę dla kobiet, w ten sposób reklamowaną, czyli „ Córka gliniarza ” Kristen Ashley. Po lekturze zakwalifikowałabym ją raczej, jako komedię romantyczną z wątkami sensacyjnymi, gdyż zbyt dużo w niej zabawnych, prześmiewczych elementów. Więcej się na niej prycha, podśmiewa niż jest tam poważnych, kryminalnych tematów. Bardzo przypomina mi klimatem film „Jak upolować faceta”.
„Nigdy nie byłam na bakier z prawem. Do tej pory. To wydawało się totalnie niemożliwe, jestem przecież córką gliniarza. Chroni mnie karma córki gliniarza, więc dopóki nie biorę dragów, nie diluję, nie kradnę, nie puszczam się za pieniądze i nie zabijam (każda z tych rzeczy przekreśliłaby karmę), jestem chroniona. Co nie znaczy, że nie robiłam głupstw nie do końca zgodnych z prawem. Robiłam, i to całe mnóstwo.” – Córka gliniarza
Na początku może kilka słów o fabule
Główna bohaterka, czyli Indy Savage – córka gliniarza i właścicielka księgarni przez przypadek wplątuje się w dość niebezpieczną sytuację. Chciała pomóc pracownikowi, a wyszło jak wyszło. Potrzebuje pomocy przyjaciela rodziny, w których podkochuje się całe życie. Liam Nightingale to zdecydowanie typ niegrzecznego faceta, ale tylko on będzie mógł ją wyciągnąć z tarapatów. Pozostaje pytanie czy Indy mu na to pozwoli, gdyż jest to postrzelona, nieprzewidywalna osóbka, która wraz z siostrą Liama wpakowała się już w niejedne kłopoty. Do tego zamarzyło im się pobawić w panie detektyw. Tylko czy wiedzą, w co się pakują? Sprawa wydaje się znacznie poważniejsza niż była na początku, a one nie zdają sobie sprawy na radarze jak niebezpiecznych ludzi się znalazły. Do tego wszystkiego Liam ma plany w stosunku do Indy, które zaowocują kilkoma niespodziewanymi sytuacjami. Prawdziwe pomieszanie z poplątaniem. Pościgi, szczelaniny, aresztowania, trupy, zaginiony barista, wszystko wiedząca rodzinka, a w środku tego wszystkiego relacja „love-hate”.
Co mi nie odpowiadało w niej?
Powiem Wam, że mam dość spory problem z ocenieniem tej powieści, gdyż fabuła w miarę mi się podoba. Postaci poboczne i Liam są fajnie skonstruowane i nakreślone. Za to mam problem z główną bohaterką – jej brak rozwagi, lekkomyślność, nie boję się użyć słowa głupota mocno od pewnego momentu mnie drażniły. Na początku były zabawne, ale potem ich powtarzalność irytowała. Przez co zachodziłam w głowę, co też temu Liamowi się w niej podoba? Za dużo było „o boże widzę go bez koszulki”, „założyłam dziś rybaczki marki takie, koszulkę marki takie, w kolorze takim, z takimi dodatkami i zrobiłam taki makijaż”, „prosił, przekonywał, ale ja i tak zrobię po swojemu narażając życie swoje i innych”. Drugim elementem, który niezbyt przypadł mi do gustu była za duża ilość opisów. Ustami głównej bohaterki autorka opisywała nazbyt szczegółowo np. ubiór – marki i kolory ubrań i dodatków czy nawet to, jaki makijaż i jakimi kosmetykami został wykonany. Widać, że Kristen Ashley napisała tę powieść dla kobiet, które lubią tego typu opisy. Mnie drażniły szczególnie, gdy w niektórych momentach pojawiały się, co chwilę.
Co było w niej pozytywnego?
Zdecydowanie Liam – to na początku dość enigmatyczna postać, która z każdą stroną intrygowała mnie coraz bardziej. Na koniec tej opowieści autentycznie za nim przepadałam. Rodziny Indy i Liama są ze sobą bardzo blisko i ich relacja, jej dynamika były czymś pozytywnym, czasem zabawnym w tej opowieści. Kolejnym dobrym elementem są postaci drugoplanowe: właśnie członkowie ich rodzin, współpracownicy Indy, ich znajomi czy osoby poznane podczas „śledztwa” dziewczyn. Wnosiły do opowieści sporo emocji, różną dynamikę, często napędzały akcję czy bawiły, złościły, rozładowywały napięcia. Następnym plusem są wątki sensacyjno-kryminalne. Jest ich dużo i są spójne przez co akcja pędzi, a przez książkę się mknie i na tyle wciągają, że byłam ciekawa, co zdarzy się dalej.
„Ten zapach, ta pościel sprawiły, że poczułam się niemal jak wtedy, gdy dotknęłam piersi Joe Perry’ego. Miałam wielką chęć zrobić coś niegrzecznego, na szczęście zasnęłam. Następne, co pamiętam, to, że ktoś złapał mnie za kostkę i pociągnął w dół materaca, jak w jakimś dreszczowcu. Uderzyłam kolanami o ramę łóżka, obróciłam się na plecy i krzyknęłam. Zobaczyłam nad sobą wielki cień i otworzyłam usta, żeby wrzasnąć z całych sił. Ci, którzy do nas strzelali, znaleźli nas. To koniec.
Za chwilę umrę i nie zobaczę, jak Pearl Jam gra na żywo.
Zanim zdążyłam wydobyć z siebie głos, czarna postać puściła moją kostkę, dwiema rękami złapała mnie za biodra i wyciągnęła z łóżka. Plecy wygięły mi się boleśnie, głowa odchyliła… i przełknęłam swój krzyk razem z zaskoczeniem. Intruz postawił mnie na nogi. Gdy boleśnie wykręcił mi ręce za plecy, uderzyłam o jego twarde ciało.
– Mów – zażądał głęboki głos.
Wtedy wyraźnie poczułam zapach tytoniu, skóry i przypraw.
Lee.
Jasna cholera.
Albo miałam wyjątkowego pecha, albo Allyson mnie wrobiła.
Może nawet razem z Rosiem. Tak jej zależało, żeby zostać moją szwagierką, że w końcu straciła cierpliwość i wynajęła kogoś, żeby do mnie strzelał.
– Dwie sekundy – ostrzegł.
– Lee, to ja. Indy.
Ręce na moich nadgarstkach rozluźniły chwyt, lecz nie puściły.
– Co się tu, kurwa, dzieje?
Wzięłam głęboki wdech, moje piersi mocniej przycisnęły się do jego torsu. Nigdy w życiu nie byłam tak blisko, nie przywierałam do niego całym ciałem. Nawet w czasach, gdy mu się narzucałam, nie zbliżyłam się aż tak bardzo.
Wyjaśniłam szybko:
– Mam problem i potrzebowałam bezpiecznego miejsca na nocleg. Ally mnie tu wpuściła. Potrzebował chwili, by to przyswoić.
– Kim jest gość na kanapie?
– Rosie, mój barista.
– Twój kto?
– Parzy kawę u mnie w księgarni.
– Szlag.
Puścił mnie, odwrócił się na pięcie i wyszedł.” Córka gliniarza
Muszę też zaznaczyć, że chemia między dwójką głównych bohaterów była świetna. Autorka umiała ubrać ją w słowa i czuć było nie tylko wzajemny pociąg, ale i to przyciąganie czy duszną atmosferę, którą wytwarzali.
Podsumowanie
” Córka gliniarza ” to komedia romantyczna z wątkami sensacyjnymi, w której spodobała mi się chemia między bohaterami, główny męski bohater, postaci poboczne i szybka akcja. Za to od pewnego momentu irytowała mnie główna bohaterka i zbyt obszerne opisy ubioru, makijażu czy dodatków. Jeśli lubicie książki, w których znajdziecie wartką akcję, sporą dawkę humoru, komedie omyłek oraz uparte, lekkomyślne, ale dla niektórych zabawne kobietki, które za wszelką cenę chcą radzić sobie same oraz ostrych, czasem niegrzecznych, ale męskich bohaterów czy postrzelone – w pozytywny sposób – postaci poboczne to ta opowieść może Wam się spodobać. Polecam zainteresowanym.