[wydarzenie/relacja/muzyka] Woodstock 2014 – wrażenia
Mój 300-setny post postanowiłam poświęcić tegorocznemu Woodstockowi. Jak większość z Was wie jestem fanką rocka praktycznie od urodzenia, więc muzyka na tej imprezie, że tak powiem gra mi w duszy. Odrobinę zmęczona po ciężkim tygodniu pracy wybrałam się z mężem tylko na piątkowe koncerty. Najbardziej interesowały Nas zespoły Enclose oraz Acid Drinkers i na te koncerty dotarliśmy.
Na początek może wyjaśnię jedną kwestię, jestem wielką fanką takich imprez i samego Woodstocku, jedyne co mam im do zarzucenia to nagłośnienie, które często wręcz huczało, a „nie ryczących” wokalistów nie było słychać. Za to nie jestem fanką ludzi przebywających na Woodstocku i wyznających zasadę: „no rules”. Nie rozumiem ludzi spijających się/upalających się do nieprzytomności, po prostu nie dbających o siebie i swoje bezpieczeństwo. Ale wróćmy do muzyki i wrażeń z koncertów oraz atmosfery jaka podczas nich panowała.
Nie spodziewałam się, iż finalista VoP wraz ze swoim zespołem i zestawem piosenek tak mnie zaskoczy. Koncert był rewelacyjny, mimo faktu, iż podczas pierwszej piosenki były problemy z nagłośnieniem. Juan na sporo charyzmy i fajny głos, a melodie mają w sobie to coś. Szczególnie polecam poniższe pozycje. Zdecydowanie moją ulubioną piosenką jest Novocaine. Marzy mi się ich płyta.
Ten koncert spodobał mi się także bardziej pod względem atmosfery. Było bardziej kameralnie mimo sporej ilości osób. Można było usiąść lub podejść blisko sceny. Nikt się nie tratował, nie oblewał innych piwem, nie było duszno. Co możecie zaobserwować na zdjęciach;)
Muzyka świetna, sporo coverów, co pozwalało śpiewać razem z wokalistą, który zdecydowanie posiada w sobie sporo charyzmy. Fajni goście specjalni np. Czesiu Mozil. Jednak nagłośnienie dość mocno przeszkadzało. Jednym z gości była bodajże Ania Rusowicz, której po prostu nie słyszałam.
Jeśli chodzi o pozostałe dni to mam tylko wrażenia z drugiej ręki, od siostry, brata, ba nawet mamy. Koncert Budki Suflera nie podobał się im, Coma i Manu Chao były rewelacyjne. W sobotę było niesamowicie parno, duszno i tłocznie. A wjazd i wyjazd to już mordęga. Tata mając godzinę do Kostrzyna strawił ponad 4 na dojazd, by zabrać mojego brata. O wiele lepiej pod tym względem było w piątek. Jak przyjechaliśmy z Łukaszem na 18 to bez problemu zaparkowaliśmy i po koncertach wyjechaliśmy.
Osobiście bardzo polecam Woodstock, ale jeśli przeszkadzają Wam powyższe „niewygody” i zachowania to po prostu stawajcie z tyłu na głównych koncertach, nie pchajcie się w tłum, ale spróbujcie! Poza tym ta „aglomeracja” to kilometry do przejścia. I co najważniejsze opłaca się zabrać swoje picie i jedzenie. Bo czeka się naprawdę długo. W kolejce po piwo godzinę. Mała cola kosztowała 6 zł. Jak z jedzeniem nie wiem. Na miejscu była także apteka, Lidl i sporo straganów. W przyszłym roku wybiorę się na stanowisko Kryszny, gdyż mamie tam bardzo posmakowało jedzenie.
Podsumowując to miejsce, gdzie według mnie można się dobrze bawić przy muzyce bez alkoholu, w gronie przyjaznych osób, po prostu nie wszyscy to potrafią, albo mają inną definicję dobrej zabawy.
Zapraszam Was do przejrzenia zdjęć, podzielenia się zdaniem i oczywiście zerknięcia na muzykę.