Home Sweet Home…
Witajcie! Wróciłam do domu obolała, ale i pełna nadziei. Dziękuję wszystkim bardzo, ale to bardzo za e-maile, życzenia zdrowia, pamięć i modlitwę xxxxxx. To zdecydowanie pomogło i dodało siły. Operacja udała się i była bardziej rozległa niż spodziewał się tego lekarz prowadzący, a ja okazałam się przypadkiem, na którym inni mogli zdobywać doświadczenie;). Nie wiem czy będzie to moja ostatnia operacja, ale tę mam za sobą i mam nadzieje, że będzie ona prowadzić prosto do poprawy komfortu życia i poszerzenia rodzinki. Kilka osób pytało się mnie czemu piszę w necie o swojej chorobie?…
Cóż powodów jest kilka…Dla mnie to sposób radzenia sobie z dość poważnym problemem, ale i chęć pomocy innym. Pobyt w szpitalu i na oddziale ginekologiczno-onkologicznym utwierdził mnie w przekonaniu jak ważna jest edukacja w tej materii, ale także jak ważna jest nadzieja, pozytywne myślenie i walka. Z ciężkim sercem, nawet czasem łzami patrzyłam na kobiety, które miały zdiagnozowane nieoperacyjne choroby – raki, mięśniaki, mięsaki, a mimo to walczą i są niesamowicie pogodne. To uświadomiło mi, że w moim przypadku w nieszczęściu można odnaleźć pozytywy. I choć endometrioza będzie ze mną do końca życia mogę z nią walczyć, kontrolować ją – mam szansę na posiadanie dzieci, uprawianie sportu i w miarę normalne życie. Nigdy nie będę zdrowa, w pewnych tematach mogę nie móc dać z siebie 100%, w wielu będę się musiała ograniczać np. w jedzeniu, ale to ja będę górować nad problemem. Mam szanse i za nie dziękuję;) Dziękuję jeszcze raz za wszystkie pozytywne myśli! Powolutku wdrażam się we wszystko po powrocie do domu. Najbliższe tygodnie spędzę pewnie w domu na rehabilitacji i w miarę możliwości będę nadrabiać zaległości. Wyzwania, wasze posty…Ogólnie stęskniłam się i choć wczoraj byłam już w domu to po prostu brakowało mi fizycznie sił by zasiąść choć chwilę do komputera…
Pobyt w szpitalu okazał się dość średni jeśli chodzi o moją przygodę z książkami..praktycznie 3 dni z 8 byłam w stanie czytać…Przeszkadzały kroplówki, dreny, wenflony i przede wszystkim samopoczucie…może nie ból fizyczny, a ogólnie zmęczenie i osłabienie. Taka ciągła i wewnętrzna duszność i słabość, którą leczyły odwiedziny i wszelkie objawy serdeczności. Poczytacie więc o „Szaleństwie Zmysłów”, które okazało się idealną lekturą po operacji – lekką i przyjemną, następne na pewno poczytacie o „Słońcu Słońc”, „Płatku Śniegu” i „Zapachu Twojego Oddechu”.
Na koniec zapraszam Was na odrobinę mojej Twórczości z przed kilkunastu lat, ale jakoś mi tu pasuje…