„Nie mój jedyny” Melissa Pimentel – klasyka w nowoczesnym wydaniu?
Jestem typem czytelnika, który od czasu do czasu lubi lekkie, przyjemne i niewymagające lektury w przerwach pomiędzy bardziej wymagającą fantastyką czy kryminałem, ale nawet książki na jeden wieczór muszą spełniać jeden warunek – dostarczać rozrywkę. Powinny zainteresować fabułą, chemią między bohaterami, rozśmieszyć czy pozwolić zapomnieć o trudach dnia codziennego. Przykładem takiej lektury może być „Prokurator” Pauliny Świst, która mimo, że jest niewymagającą książką wciąga od pierwszych stron, zostajemy wręcz wrzuceni w wir wydarzeń i wszechobecne szaleństwo. Za to za niewypał uznaję powieść „Nie mój jedyny” Melissy Pimentel, o której chcę Wam dziś opowiedzieć. Brakowało mi w niej ognia, akcji i jakiejś chemii miedzy bohaterami. Wszystko było wyważone, grzeczne i jakby bezbarwne. Opowieść ta przypomniała mi moje przygody z prozą Jane Austen czy choćby Thomasem Hardy. Niby wszystko było dobrze, ale całość była nijaka, szara i bez pasji. A dla mnie romans czy historia obyczajowa reklamowana jako idealna lektura na wakacje powinna mieć w sobie właśnie pasję, kolory i jakość oraz odrobinę szaleństwa, które w przypadku tej opowieści powinno spotkać główną bohaterkę – singielkę Ruby. Dziewczyny na ślubie siostry spotyka dawnego chłopaka Ethana. Dawne uczucia odżywają. Tylko czy któreś z nich odważy się zrobić krok ku drugiemu?
Opowieść wydaje się prosta i przyjemna, i taka jest. Bez zaskoczeń, znaczących zwrotów akcji czy jakiegoś przytupu. Praktycznie po skończonej lekturze zapomniałam już o niej. I myślę, że to jest jej najgorszą wadą – taki chłód, wyważenie i brak charakternych postaci, które zachwycają charakterem, charyzmą, podejściem do życia czy choćby wyglądem. Niby zarówno Ruby, jak i Ethan posiadają pewne z tych cech, ale nadal nie mogę na nich inaczej spojrzeć. Czytając „Hard” Eve Jagger czy „Piękną Katastrofę” Jamie McGuire bohaterowie wręcz odurzają Nas swoim erotyzmem, magnetyzmem – są jacyś. W „Nie mój jedyny” nawet twarde, przebojowe czy zdecydowane postacie są bez barw. Więcej dobrego w tej historii „robią” postacie drugoplanowe, które wprowadzają odrobinę rozrywki swoim zadzieraniem nosa, panoszeniem się, pompatycznością czy choćby młodzieńczym urokiem.
To, co podobało mi się w tej książce to miejsca opisywane przez autorkę. Bardzo malownicze, pobudzające wyobraźnię, aż chciałam się tam znaleźć. Sam pomysł na powieść nie był zły, tylko wykonanie wydaje mi się aż nazbyt angielskie i w stylu powieści Austen, za którymi nie przepadam. Gdybym wiedziała, iż jest to tego typu książka z pewnością bym po nią nie sięgnęła. Niestety opis nie zapowiada, iż będzie to tak napisana powieść. Zbyt wyważona i mało nowoczesna. Myślę, że „Nie mój jedyny” może spodobać się czytelnikom lubiącym klasyczną literaturę angielską w odrobinę nowszym czy nowocześniejszym wydaniu. Opowieść zawierającą w sobie wątki obyczajowe i romantyczne opisane bardzo delikatnie i bez szaleństw.
Za zapoznanie się z powieścią dziękuję wydawcy