Trybunał Dusz – Donato Carrisi [opinia/recenzja]
„Nie istnieją tak straszliwi świadkowie ani tak nieubłagani oskarżyciele jak sumienie, które zamieszkuje w duszy każdego człowieka.” Polibiusz
Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o powieści, która nie wciągnęła mnie od pierwszych stron. Nasze wspólne początki były toporne, ale po przeczytaniu ostatniej strony nie mogę nie docenić złożoności fabuły i pomysłu oraz kreacji bohaterów stworzonych przez autora.
Trybunał Dusz – Donato Carrisi to niezwykle złożony i wielowątkowy thriller. I choć kilkadziesiąt pierwszych stron wydawało mi się mało wciągających i niewyróżniających się niczym to, gdy już wsiąknęłam w tę historię przepadłam. Jest w niej wszystko – tajemnica, intryga i akcja. Narrator przedstawia Nam różne postacie i różne miejsca akcji, przez co na początku trudno jest się połapać jak wszystko to się ze sobą łączy. Tak naprawdę śledzimy trzy historie, które się ze sobą przeplatają i zaskakują wspólnymi elementami. Obserwujemy penitencjariusza Marcusa, który rozwiązuje sprawę seryjnego zabójcy kobiet, Sandrę Vega – policjantkę prowadzącą prywatne śledztwo w sprawie śmierci męża oraz pościg, w którym ofiara zdecydowanie nie jest niewiniątkiem. Wspomniany przez mnie pościg jest najbardziej intrygującym wątkiem. Ukazuje złożoność charakterów opisywanych postaci. Ich inność oraz nietypowość.
Wręcz ogromnym zaskoczeniem było dla mnie także zakończenie, które mam nadzieję nie będzie ostatnim słowem w tej historii. Autor zakończył pewne wątki, inne zostawił otwarte. Te, które zostały są nad wyraz intrygujące i zapowiadają kolejną pasjonującą lekturę.
Bardzo ciekawa jest także tajemnicza instytucja kościelna, czyli penitencjariusze, która zawiera archiwum zła, o jakim marzy każda organizacja rządowa walcząca z przestępczością. Są owiani tajemnicą, praktycznie dla świata nie istnieją – jednocześnie szukają anomalii na miejscach zbrodni i pomagają je rozwiązywać.
Marcus jest bardzo złożoną postacią i jak pokazuje zakończenie Trybunału Dusz potrafi zaskoczyć. Bardzo podobało mi się jak autor powoli odkrywa przed nami jego historię. Dowiadujemy się o nim nie tylko, dlaczego posiada dar wykrywania nieprawidłowości, schematów czy wzorców, ale także, czemu stał się tym, kim jest. W niektórych momentach był wręcz nazbyt doskonały, w przeciwieństwie do Sandry, która radząc sobie z żałobą ukazuje wiele ludzkich ułomności, jednocześnie jest bardzo prawdziwą postacią. Co do negatywnych postaci w tej historii to okazują się niejednoznaczne, czasem nietypowe, co bardzo mi odpowiadało. Zbrodnia i grzech w tej powieści niejedno mają imię.
„Trup otworzył oczy. Leżał na wznak na łóżku. Pokój był pomalowany na biało i oświetlony dziennym światłem. Na wprost niego wisiał na ścianie drewniany krzyż.[…] Odwrócił się do okna. Zobaczył słabe odbicie swojej twarzy w szybie. W tym momencie ogarnął go strach. Zadał sobie pytanie, które sprawiło mu przykrość. Ale jeszcze bardziej przykra była świadomość, że nie potrafi na nie odpowiedzieć. Kim jestem?” s.9
W tej opowieści bardzo podobają mi się także wątki dotyczące dobra i zła. Każde z nich może przeistoczyć się w to drugie, czasem się uzupełniają, innym razem wybory, które podejmują postaci sprawiają, iż balansują gdzieś po środku – w szarości, a nie bieli czy czerni.
Podsumowanie
Myślę, że ta historia spodoba się fanom dobrze skonstruowanych kryminałów i thrillerów, w których znajdą rozbudowaną fabułę, intrygę, zbrodnię, tajemnice czy teorie spiskowe.
Trybunał dusz to powieść, którą warto poznać, jeśli szukacie w książkach rozrywki, ale i chcecie zanurzyć się w dość mrocznym świecie oraz wielowątkowej opowieści, w której nic nie jest przypadkowe, a zło może stać się dobrem i na odwrót. Wszystko zależy od wyborów, jakich dokonają bohaterowie, a te warto poznać. Polecam zainteresowanym.