MK: Książki to….
EF: Moja pasja. Nie tylko jako spisywanie tego, co przynosi wyobraźnia, ale przede wszystkim ich czytanie. Przy nich odprężam się i zapominam o tym, czego doświadczyłam w danym dniu, dzięki nim zasypiam, (bo czytam przed snem tak długo, aż oczy zaczynają „strajkować”) to wchodzenie, chociaż na chwilę w świat inny niż ten, który mam na co dzień.
Jaki gatunek książek najczęściej gości na Pani półkach?
Nie mam ulubionego gatunku, jedno co wiem na pewno to, że nie lubię jednak horrorów i zbytnio nie przepadam za s-f. Bardzo lubię czytać polskich autorów, chociaż nie twierdzę, że nie czytuję zagranicznych. Trylogię Stiega Larssona przeczytałam w niecały miesiąc, zarywając noce, by potem pół przytomna iść do pracy. Z pewnością lubię kryminały, bo ich czytuję chyba najwięcej, ale i przy sielsko-wiejsko-obyczajowych potrafię się zatracić. Jednak jak zerknęłam na moje półki z książkami to przewaga na nich sensacji i kryminałów.
Sensacja i kryminały… muszę przyznać, iż się nie spodziewałam. Czy kryminał zagości w powieści, która wyjdzie spod Pani pióra?
Wątpię, nie mam głowy do pisania kryminałów, chociaż w mojej najnowszej książce, którą piszę, jest lekki wątek sensacyjny. Jak to kiedyś określiła jedna z moich czytelniczek, „jestem za wrażliwa i za miękka na mocne, kryminalne wątki”. Ale nie mówię „nigdy”, bo nie wiadomo, co i kiedy wpadnie do mojej głowy 😉
Czy kolekcjonuje Pani jakiego autora lub autorkę powieści? Którzy, które należą do Pani ulubionych?
O tak! Mam swoich ulubionych, których każdą książkę i za każdą cenę staram się mieć w swoich zbiorach. Do nich należą: Maria Rodziewiczówna, Joe Alex, Stanisław Goszczurny, Sidney Sheldon, Carlos Riuz Zafon, Nora Roberts i ostatnio Anna Klejzerowicz.
Nora Roberts to moja ulubiona i w sumie jedyna pisarka romansów, którą czytuję namiętnie. Mogę się pochwalić sporą kolekcją jej powieści. Jakieś ulubione tytuły? Co się Pani najbardziej podoba w jej powieściach?
Również mogę się pochwalić sporą kolekcją jej książek. Uwielbiam w jej pisaniu umiejętność łączenia kilku wątków, na przykład sensacyjnego z miłosnym i przygodowym. Nie każdy autor to potrafi, bo przeważnie w powieści jest jeden wątek dominujący, a u Nory Roberts, często, jak gdyby te dwa, trzy wątki nie tyle uzupełniają się, co „rywalizują” z czytelnikiem o większą uwagę, jak na przykład jest w „Zorzy polarnej”, czy „W samo południe”, albo „Czarne wzgórza”.
e-booki czy książki papierowe?
Jestem staromodna i chyba bardziej preferuję książki papierowe, ale e-booki czytam, a jakże. Mam już drugi czytnik, bo pierwszy „zachorował nieuleczalnie”. E-booki jednak zostawiam sobie albo na podróże, albo na taki moment, kiedy książka papierowa jest zbyt droga do kupienia, a jej wersję elektroniczną można nabyć w atrakcyjnej cenie.
Jak wygląda Pani wymarzony świat prawdziwy lub fikcyjny?
Z pewnością jest w nim mnóstwo kwiatów i zieleni, jest w nim dużo zwierząt oswojonych, koniecznie musi być morze i pływające w nim delfiny, a ja pośród nich (śmiech). Dużo muzyki, spokojnej, przykładowo takiej, jaką oferuje Mantovani Orkiestra i przede wszystkim dużo życzliwości i zero agresji. To całkowita fikcja, ale ja wierzę w taki świat.
[youtube http://www.youtube.com/watch?v=2yDxmHqBeVE]
Gdzie najchętniej Pani czyta?
Jeżeli pogoda na to pozwala, to w swoim ulubionym fotelu w ogrodzie, ale zazwyczaj czytuję w łóżku. Moja sąsiadka czasami pyta mnie:„ dlaczego w domu już o godz. 20 jest ciemno”, a ja jej wtedy odpowiadam, że „ponieważ uznałam, że nie mam ochoty na nic, co wymagałoby wysiłku fizycznego, czy konieczności zrobienia, postanowiłam wcześniej położyć się”, co oczywiście nie oznacza, że udałam się spać. Zaopatrzona w wodę, lub kubek z mlekiem, wygodnie sadowię się w łóżku i czytam, bo wtedy czuję, że dopiero odpoczywam.
Jak wygląda miejsce, w którym Pani pisze?
Zazwyczaj siedzę w fotelu z laptopem na kolanach. Tak mi się najlepiej pisze i to nie tylko książki moje, ale również wpisy na bloga o książkach przeczytanych.
Czy czerpie Pani inspiracje z najbliższego otoczenia – miejsc, postaci, śmiesznych lub smutnych historii?
Czasami tak. Na przykład moja książka „Pamiątka z Paryża” została napisana po cudownym pobycie w Paryżu, który spędziłam z moją siostrą i jej znajomą, która mieszka w małym podparyskim miasteczku. Oprowadzając nas po Paryżu, opowiadała o nim z taką pasją, że na długi czas sporo z tych jej opowieści pozostanie w mojej pamięci. Inną moją książkę „Jutra nie będzie” zaczęłam pisać, kiedy dowiedziałam się, że moja przyjaciółka ma raka. W moich książkach staram się zawsze poruszyć jakiś problem, który powszechnie jest tematem tabu.Ale pomysły przychodzą tak niespodziewanie, że sama zastanawiam się czasami „skąd się to wzięło?”.
Jak opisałaby Pani swoje powieści? Które należą do tych ulubionych?
Moje książki to krótkie historyjki na rozładowanie emocji dnia codziennego. Staram się, aby były lekkie, łatwe i przyjemne. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy preferuje taką literaturę, ale ja też nikogo nie zmuszam do czytania moich książek. Moje ulubione? No cóż, z pewnością należy do nich „Leśniczówka”, bo to mój debiut. Ta książka pewnie nigdy nie wyszłaby na światło dziennie, gdyby nie mój syn, któremu zwierzyłam się z tego, że napisałam książkę. To on przekonał mnie do tego, aby ją wydać. Z pewnością jednak do ulubionych należy również „Pamiątka z Paryża”, chyba dlatego, że ilekroć o niej myślę, to przypominają mi się te chwile spędzone tamtego lata w Paryżu.
Najczęściej pisuje Pani historie z gatunku obyczajowe, romans, dramat – czy uważa Pani, iż to najlepsze środki przekazu emocji?
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym czy komuś chcę przekazać swoje emocje. Wiem, że każdy autor/autorka chcą w swoich powieściach coś przekazać czytelnikowi, ale jeśli chodzi o mnie, to ja po prostu dzielę się tym, co w danej chwili siedzi w mojej głowie. Kilka moich czytelniczek/czytelników, napisało do mnie, że zaskoczyło ich zakończenie książki, że czytając treść nie spodziewali się takiego zakończenia. Dotyczy to wszystkich moich książek. Piszę na granicy fikcji, fantazji, i prawdziwego życia, przekazuję emocje, które są moimi wewnętrznymi emocjami, ale to nie oznacza, że inna osoba może czuć podobnie. Każdy ma swoje podejście do wielu spraw. Nie każdy potrafi na to spojrzeć w sposób przeze mnie przekazany.
Płacz Wilka to Pani najnowsza powieść, w której romanse, dramaty i tajemnice mieszają się z odrobiną nadprzyrodzonych elementów. Czy zawsze chciała pani użyć wątków fantastycznych w pisanej powieści? Jak jest historia tej książki? Gdzie się zrodził pomysł?
Pomysł napisania „Płaczu wilka” zrodził się bardzo nietypowo. Moja przyjaciółka pokazała mi zdjęcia starego domu, który jej mąż odziedziczył po rodzicach. Opowiadała mi o tym domu i w trakcie jej opowieść ,i u mnie zaczęła rodzić się wena. Oczami wyobraźni widziałam ludzi, którzy mieszkają w tym domu i „słyszałam” dochodzące w oddali wycie wilka. Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale ja to naprawdę tak odczuwałam. Przyznaję, że wierzę w sytuacje paranormalne, sama ich doświadczyłam na własnej skórze. Miałam nadzieję, że te wątki z odrobiną fantazji, dodają coś innego i moja opowieść będzie z lekkim dreszczykiem.
Jak Pani odbiera dzisiejszy rynek czytelniczy? Polacy czytają mniej, a może nie jest tak źle? Jak to wygląda w Pani otoczeniu?
Nie wiem, kto uważa, że Polacy mniej czytają? Chyba tylko wydawnictwa, które licząc na ogromne zyski nie spełniają się w tym kierunku. Znam wiele osób, które czyta i to dość spore ilości. Zresztą wystarczy poszperać w Internecie, ile jest blogów książkowych. Do pracy dojeżdżam dwoma środkami lokomocji i codziennie widuję zarówno w autobusie, jaki i w tramwaju ludzi albo z książką, albo z czytnikiem. Sama jeżdżę z MP3 i słucham książki. Do tego dodam biblioteki. Zawsze, kiedy mam ochotę na przeczytanie jakiejś polecanej i ciekawej książki, muszę się zapisywać w kolejkę. Czy to świadczy o tym, że ludzie nie czytają?
Jak z Pani perspektywy powinna wyglądać dobra „recenzja/opinia” – jej składowe? Jakie cechy powinien mieć potencjalny recenzent i jego strona?
Z pewnością recenzja książki nie powinna zawierać streszczenia całej książki, po co czytać, kiedy dostaje się ją na wyciągnięcie ręki. Sama piszę opinie, nie nazwę tego recenzjami, ponieważ nie zajmuję się tym profesjonalnie, czyli tylko i wyłącznie dzięki uprzejmości wydawnictw, które w zamian za recenzję dają mi książkę. Czytając opinię o jakiejś książce, chętnie dowiem się coś niecoś o autorze. Myślę, że recenzje powinny skupiać się przede wszystkim na treści, a nie na tym, czy tekst był przejrzysty, biorąc pod uwagę interpunkcje itp. Wiele osób nie zwraca uwagi na detale interpunkcyjne. Jeżeli książka jest ciekawa, to takich rzeczy się nie zauważa. Najbardziej złoszczę się, kiedy recenzentka/recenzent zamiast pisać konkretnie o książce rozwodzą się nad stylem pisarskim autora i w hejterski sposób starają się zniechęcić innych do przeczytania danej lektury. Mnie to na szczęście jeszcze nie spotkało, ale wielu moich znajomych owszem. To nie jest dobra recenzja, kiedy czytelnik skupia się na samym autorze zamiast na treści książki. Oczywiście, jeżeli książka zawiera ewidentne błędy, to można o nich wspomnieć, ale często autor zanim wyda swoją książkę korzysta z pomocy innych, którzy mu tę książkę poprawiają, a ciosy dostają się tylko jemu.
Czym dla Pani w dzisiejszych czasach jest „recenzja”?
To analiza i ocena danej książki pod własnym kątem. To subiektywna krytyka/opinia, która pozwoli potencjalnemu, kolejnemu czytelnikowi na podjęcie samodzielnej decyzji, czy daną pozycję będzie chciał przeczytać czy nie. Dobra recenzja/opinia to taka, która przedstawi książkę w świetle obiektywnym, bo każdy czytelnik ma przecież swój gust.
Inne pasje poza pisaniem?
Oczywiście na pierwszym miejscu czytanie. Kolejną pasją są podróże, a następnie jest ogród.
Najciekawsze miejsce, które pani zwiedziła w Polsce i za granicą?
Do niedawna był to Paryż, jestem zakochana w tym mieście od zawsze. Marzę jednak o Grecji i Santorini. Nie byłam tam, ale kiedyś z pewnością pojadę. Jednak do bardzo ciekawych miejsc, które chciałabym mieć na wyciągnięcie ręki jest Skalne Miasto w Teplicach, a w Polsce nic nie zastąpi mi plaży między Gdańskiem a Sopotem oraz Klifu w Gdyni Orłowie.
Moją ulubioną potrawą jest… Może właśnie coś z egzotycznych podróży…
Nudel zupa i rolada z czornymi kluskami i modrom kapustom na gorko ;), czyli mój ulubiony obiad z dzieciństwa, kiedy mieszkałam na Górnym Śląsku. [Rosół z makaronem (koniecznie własnej roboty), wołowy zraz zawijany z kluskami ziemniaczanymi i czerwona kapusta na ciepło]