Archiwum Muzyka

Muzycznie: W miejskim klimacie…

Przeglądając swoją kolekcję płyt spostrzegłam, iż większość krążków to składanki. Pozwalają one na zaspokojenie mojego eklektycznego gustu, łącząc w sobie wielu artystów i różne gatunki muzyczne. W dzisiejszym poście poczytacie o dwóch składankach z serii „& The City. Platinum Edition”. Zarówno „Ladies & The City. Platinum Edition” jak i „Chillout & The City. Platinum Edition” to wersje 4 płytowe, o konkretnej tematyce. W jednej są nim kobiety, w drugiej relaks. Jednej byłam pewna, druga była eksperymentem. Jakie wywarły na mnie wrażenie?

thecity
„Ladies & The City. Platinum Edition” kup>> „Chillout & The City. Platinum Edition” kup>>

Zacznijmy najpierw od pewniaka, czyli „kobitek”. To 67 utworów, które powstały z myślą o kobietach, jednak według mnie to dobre piosenki dla każdego. Znajdziemy tutaj prawdziwe divy, znane przeboje, które czarują od lat. Utworzy alternatywne, rockowe, jazzowe, popowe czy funkowe. W różnych językach, także polskim. Swoją indywidualnością zachwyci Edyta Bartosiewicz, Aretha Franklin – naładuje pozytywną energią, Justyna Steczkowska oraz Edyta Górniak zaprezentują swoje najbardziej znane piosenki, a Amy Winehouse namówi do „powrotu do czerni”. Składanka zdecydowanie różnorodna, przyjemna dla ucha. Taka kumulacja znanych i lubianych talentów zawsze zwiastuje dobrą zabawę. Pozostaje tylko pytanie: „czy lubimy taką muzykę? Czego szukamy w składankach?”. Według mnie to świetny prezent nie tylko dla innych, ale i dla samego siebie. Dodatkowym plusem jest oprawa graficzna oraz design płyty – prosty, ale efektowny. Czerń i czerwień.

Na drugi ogień idzie składanka „Chillout & The City. Platinum Edition”, która z założenia miała być składanką prezentującą raczej spokojne, stonowane utworzy, czyli relaksacyjne. Dla każdego z Nas oznacza to coś innego. Mnie kojarzył się on dotychczas z jazzem czy muzyką alternatywną. Sięgając do opisu gatunku czytamy, iż chill out to gatunek muzyczny, w którego skład wchodzą utwory ze sceny muzyki elektronicznej. To m.in. wolniejszy house, instrumentalny hip-hop czy elektro-jazz. Zaintrygowana tymi połączeniami odpaliłam płyty i postanowiłam wsłuchać się w prezentowane utworzy. Tym razem 4 płyty zawierają ich 80, a ja z nazwy znałam ze 3 utwory. Z artystów jedynie Aloe Blacca, Alaina Clarka oraz Michała Kwiatkowskiego.

Jak widzicie była to dla mnie prawdziwa nowość. Piosenki okazały się przyjemną odmianą, jednak nie wywoływały efektu „wow”. Okazały się idealne do gotowania czy „tworzenia tła” przy herbacie. Lekkie, odświeżające, przyjemne dla ucha. Jednak nic więcej. Plusem płyty jest to, iż nie znajdziecie na niej tylko zagranicznych autorów, ale i kilku naszych rodzimych. Choćby Karolinę Czarnecką, Agnieszkę Czyż czy zespół Zakręt. Bardzo podoba mi się, iż takie składanki pozwalają na poznawanie polskich artystów, o których niestety niewiele usłyszymy w popularnych radiach. Prawdziwym objawieniem była dla mnie Charlene Soraia, która ma naprawdę piękny i bardzo lekki głos, który kojarzy mi się z letnim wylegiwaniem się na trawie. Poniżej zaprezentuje Wam cover w jej wykonaniu, ale i inne utwory brzmią bardzo obiecująco i właśnie „chilloutowo”.

„Chillout & The City. Platinum Edition” podobnie jak jej poprzedniczka cechuje się estetycznym i przyjemnym dla oka designem. Ogólnie płytę mogę zaliczyć jako pozytywne doświadczenie i polecę ją wielbicielom stonowanych i lekkich utworów.

Powyższe 2 pozycje zaostrzyły mój apetyt na inne gatunki z serii „& The City”. Przede mną Jazz, Classic czy Rock & Roll. Na dziś to wszystko. W ciągu dwóch dni powinien ukazać się post typowo książkowy oraz obiecany przepis na sałatkę. Zobaczymy na co będę miała czas. Pierwszy kwartał nowego roku to zawsze najbardziej pracowity okres w moim zawodzie. Życzę wszystkim miłej nocy.

Translate »