Carter Reed – Tijan [opinia bez spoilerów]
Nigdy nie byłam fanką powieści Tijan Meyer. Jakoś nie mogłam się wkręcić w jej serie pisane dla starszej młodzieży. Powieści z motywem szkoły, uniwersytetu w tle. Czytałam zazwyczaj pierwszy tom i porzucałam. Jednak „Cartera Reeda” polecało mi kilka osób i to jeszcze przed polską premierą. Przekonywały, że jest dojrzałej, mroczniej, że to inna Tijan. Postanowiłam sięgnąć po tę jej nowość na naszym rynku i przekonać się: „czy się polubimy?”
„– To się nie wydarzy. Nie jestem nowicjuszem, Emmo. Od lat współpracuję z Mauriciem, a teraz obie rodziny się ze mną liczą. Nic mi nie będzie. – Uśmiechnął się. – Ale miło, że ktoś się o mnie martwi, dla odmiany. Ludzie boją się mnie, a nie o mnie.”
„Carter Reed” okazał się wciągającą, przyjemną i rozrywkową historią. Od pierwszych stron byłam ciekawa co się stanie i miałam nadzieję, że autorka nie powieli zbyt wielu schematów występujących w romanso-erotykach z wątkami mafijnymi. I muszę przyznać, że nie wyszło jej to źle. Wiele się w „Carterze Reedzie” dzieje i to także jest jego plusem. Mimo stalkerskiej miłości Reeda – przypadł mi ten bohater do gustu. Jest twardy, konkretny i widać w nim zmianę tylko przy Emmie. To dość często powtarzany zabieg w tego typu opowieściach, ale tutaj sprawdza się. Widać uczucie, chemię przez co sceny erotyczne, których znowu nie ma tak dużo czyta się dobrze i są napisane z wyczuciem oraz odrobiną pieprzu.
„Dom? Mieszkanie z Carterem wydało mi się tak intymne, że mój puls przyspieszył i zrobiło mi się gorąco. Oto moje nowe życie. Miałam swój samochód i dwóch ochroniarzy. Mieszkałam w luksusowym apartamencie z ekstrawaganckim mężczyzną. Wzięłam drżący oddech. Jak mam to przetrawić? To… zbyt wiele. Oparłam się o siedzenie i policzyłam do dziesięciu. Czułam nadchodzący atak paniki. Cztery dni temu myślałam, że moje życie się, skończyło, a tu nagle wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.”
Podobają mi się wątki sensacyjne, kryminalne oraz te dotyczące mafii. Jest w nich bezwzględność, zaradność i siła. Jest moc, a często w tych opowieściach tego mi brakuje. Nie są to co prawda Ruthless People, ale i tak jest dobrze w przypadku książki typowo rozrywkowej. Ważne, że te wątki kryminalno-sensacyjne praktycznie przedstawiane są na równi z tymi romantycznymi. Podejrzewam, że poza fabułą oraz zwrotami akcji to Carter sprawia, że ta opowieść jest jakaś, że jest spójna. Podoba mi się jego spryt, doświadczenie i inteligentna, i podoba mi się jego przemiana przy Emmie, choć ona sama czasem mnie irytowała. Trzeba jej przyznać, że nie popełnia tych samych błędów wielokrotnie, ale czasem brak jej instynktu samozachowawczego i przez to irytuje. I nawet niewiedzą nie da się wyjaśnić każdego jej zachowania. Za plus trzeba jej oddać, że jest fighterką, że jest lojalna i dba o najbliższych, i że wyciąga wnioski.
„– Podobno znasz też Cartera? – dopytywała, a uśmiech ani na chwilę nie znikł z jej twarzy. O rany. Poczułam ucisk klatce piersiowej.
– Znam Cartera od zawsze.
Musiałam to powiedzieć.
– Naprawdę? – Brianna otworzyła szeroko oczy.
Theresa zbliżyła się do mnie i zawtórowała:
– Naprawdę?
W tym momencie dłoń Cartera zacisnęła się na moim biodrze. Przyciągnął mnie do siebie i objął czule. Moje ciało idealnie przylgnęło do jego mięśni.
– Jej brat był moim najlepszym przyjacielem i często spałem na ich kanapie.
– Nie wiedziałem, że masz przyjaciela, Carter – wtrącił Noah.
– Miałem. – Pocałował mnie delikatnie w ramię. – Ale na tym poprzestaniemy z ujawnianiem ciekawostek na mój temat. Jedziemy z Emmą do domu.”
Teresa – nowa koleżanka z pracy Emmy była irytująca. To postać, której poza Benem szczerze nie polubiłam. On z każdą stroną stawał się coraz obrzydliwszy (więcej Wam nie napiszę, bo zdradziłabym zbyt wiele z fabuły), ale Teresa ze swoim dziwacznym uporem, zerowym instynktem samozachowawczym sprawiła, że uważałam ją za postać zbędną. Była niczym niepotrzebny dodatek do tej opowieści i nie zdziwiłabym się, gdyby w kolejnych tomach ostro namieszała w negatywnym tego słowa znaczeniu. Za to Amanda wydaje się właściwą osobą na właściwym miejscu – szczera, oddana, lojalna.
„– Błagam cię, odpuść. Proszę, Thereso. On ją kocha. To z jej powodu skręcił Scottowi kark. Jak myślisz, co ci zrobi? – Chwycił ją za ręce, zakrywając swoimi wielkimi dłońmi, drobne dłonie Theresy. – Wyeliminuje cię, a po tej rozmowie będę wiedział, dlaczego zniknęłaś. Upozoruje wypadek albo w jakiś inny niespodziewany sposób doprowadzi do twojej śmierci. Nie mam pojęcia, jak to zrobi, ale wiem, że to się stanie, ponieważ zagrażasz jej życiu. Nie rozumiesz?”
Podoba mi się także intryga sensacyjne-kryminalna. Zastosowane zwroty akcji i to, że nic nie idzie super gładko. Są konsekwencje, jest zagrożenie życia czy trauma psychiczna. Dzieje się i to sprawia, że czyta się „Cartera Reeda” z przyjemnością.
Podsumowanie
„Carter Reed” to powieść, którą z czystym sumieniem polecę, choć kilka elementów widziałabym inaczej, a damska część ekipy potrafi irytować. Wątki sensacyjno-kryminalne, atmosfera niepewności, przyjemny styl powieści, wartkość akcji oraz sam Carter wynagradzają niedociągnięcia sprawiając, że to świetna powieść sensacyjno-romantyczna z pieprzem. Dla mnie mogłaby się zakończyć na pierwszym tomie i nie wiem, co autorka mogłaby zaprezentować w kolejnych. Mam nadzieję, że Emma będzie tam tą osobą z końca tej opowieści, a nie jej początku, bo przeszła przemianę i ta bohaterka o wiele bardziej mi odpowiada. Podejrzewam, że sięgnę po kolejny tom, ale bardziej dla Cartera i wątków sensacyjnych niż wątków romanycznych. Polecam zainteresowanym.
Współpraca barterowa z księgarnią Tania Książka