O jednej z lepszych książek jakie przeczytałam w zeszłym roku, czyli Terrorze Dana Simmonsa
Córcia śpi, chlebek z zarodkami pszenicy studzi się, a ja zabieram się za pisanie. Próbuję ubrać w słowa opinię o powieści Terror, którą uważam za najlepszą z przeczytanych przeze mnie w 2015 roku i po raz kolejny brak mi słów. Czy i Wam się to zdarza, że lektura wywołuje tyle emocji, wprawia w zachwyt i sami nie wiecie, od czego zacząć? Ni mniej spróbuję przelać swoje wrażenia na ten wirtualny papier.
O autorze Terroru
Na początek kilka słów o samym autorze. Dan Simmons w Polsce znany jest przede wszystkim z dylogii: Hyperion, Endymion oraz Ilion/Olimp. To amerykański pisarz, laureat wielu nagród nie trzymają się jednego ściśle określonego nurtu literackiego. Pisuje zarówno science fiction, horrory, fantasy, kryminały, jak i powieści historyczne. Uważany jest za mistrza słowa, który z łatwością potrafi zbudować napięcie i łączyć ze sobą wiele gatunków literackich. Takim połączeniem jest właśnie książka Terror. Simmons autorsko i z rozmachem odtworzył autentyczną wyprawę sir Johna Franklina w poszukiwaniu Przejścia Północno-Zachodniego pomiędzy wyspami Archipelagu Arktycznego. Napisał historię opierając się o znikome ślady odkryte przez ekipy ratunkowe i odkrywcze nie pozbawiając czytelnika elementów fantastycznych, mitologii Inuitów czy wątków grozy. Terror to nie tylko nazwa istniejącego w przeszłości autentycznego okrętu, ale i słowo idealnie odwzorowujące wydarzenia, jakimi raczy czytelnika autor. Zagłębiając się w opowieść wspólnie z bohaterami mierzymy się z arktyczną krainą, skrajnymi warunkami, stresem, zagrożeniem, ale i uczuciem niemocy i budzącymi się w ludziach pierwotnymi instynktami. I choć w Terrorze występuje potwór z krwi i kości to Arktyka i ludzie są prawdziwą bestią budzącą grozę. Przemierzając tę nieprzyjazną i pierwotną krainę możemy ją naprawdę dobrze poznać poprzez sugestywne, realistyczne i staranne opisy. Ponadto jak pisałam już wcześniej Simmons jest mistrzem słowa. W rewelacyjny sposób opisuje wydarzenia, jakie dzieją się w książce. Czytając ją miałam wrażenie, iż znajduje się na statku wraz z bohaterami. Odczuwałam m.in. spokój, ciszę na morzu, lęk, niepewność i napięcie. Muszę przyznać, iż do tej pory nie przeczytałam jeszcze książki, którą mogłabym porównać z Terrorem. Może, jeśli chodzi o napięcie i uczucie niepewności typowałabym opowiadania Lovecrafta.
„Francis Rawdon Moira Crozier uświadamia sobie, że HMS Terror jest jego żoną, matką, narzeczoną i dziwką. Ta dama z dębiny i żelaza, pakuł i balastu, brezentu i mosiądzu będzie jego jedyną żoną.” S.37
Umiejętności autora mnie zachwycają, ponieważ gdyby nie język oraz zdolność zbudowania odpowiedniej atmosfery historia ta mogłaby okazać się nudna, nużąca i przydługa ze względu na bardzo rozbudowane i szczegółowe opisy nie tylko zmagań załogi, ich uczuć, ale i krajobrazów. Tymczasem czytałam ją niczym pamiętnik czy dziennik pokładowy przedstawiony z kilku perspektyw (lekarza, komandora Croziera, sir Franklina, lodomistrza). Czasem był poetycki, innym razem z patosem, pasją czy okrucieństwem. Bywał podszyty strachem, nadzieją, grozą. Niczym dobra powieść przygodowa.
„Teraz nagle maszty wyglądają niczym odarte z gałęzi i wierzchołków drzewa, w których odbija się zorza tańcząca nad niewyraźną kreską horyzontu. Crozier obserwuje w milczeniu, jak poszarpane pola lodowe wokół statku okrywają się błękitem, który przechodzi w fiolet, potem zaś jaśnieją soczystą zielenią niczym wzgórza, które pamięta z dzieciństwa w północnej Irlandii.”s.11
Bohaterowie – skazani na nieludzkie warunki, trwający w głodzie, chorobie i strachu, żyjący z dnia na dzień, z coraz mniejszą nadzieją w sercach. Walczą o życie – są gotowi poświęcić i zrobić wszystko by przetrwać. Wojują nie tylko z pogodą i wspomnianą wcześniej bestią z lodu, ale i z własnymi instynktami. Najgorsze są: przejmujący chłód i uczucie głodu. Autor nie szczędzi sugestywnych, realistycznych i mrożących krew w żyłach opisów. A na statkach nie znajdują się tylko wytrawni marynarze, ludzie z honorem, ale i egoiści, osobniki słabe, złe czy typowe moczymordy.
Kolejnym elementem, który niebywale mnie cieszy jest opis kultury ludów inuickich – ich obyczajów, wierzeń czy przystosowania do srogich warunków. Uwielbiam, gdy autorzy sięgają do mitologii, mistyki i wykorzystują je by lepiej „uwiarygodnić” elementy fantastyczne. A ludność ta jest niebywale fascynująca, nie tylko ze względu na warunki, w jakich żyją.
Na uwagę zasługuje także wydanie, tłumaczenie, posłowie oraz dodatki zawarte na końcu zamieszczonego na zdjęciu wydania. Z nich dowiemy się kilku faktów, zobaczymy zdjęcia, ilustracje i opisy dotyczące wyprawy. Miałam okazję przeglądać poprzednie wydanie powieści i to zdecydowanie jest nie dość, że lepiej wydane to, i słowa autora są lepiej przekazane.
Podsumowanie
Podsumowując Terror Dana Simonsa to dla mnie powieść wybitna i nietuzinkowa. Historia nieoczywista z suspensem i klimatem grozy. Autor w mistrzowski sposób połączył fakty, domysły, mitologię oraz drobne elementy fantastyczne tworząc autorski opis autentycznej wyprawy w głąb Arktyki. Jego największymi plusami jest realizm i rozmach historii o legendzie uwięzionej w wodzie. Simmons w staranny sposób opisuje nieprzychylną przyrodę, ale i szczegółowo ukazuje zmagania załogi – ich uczucia i wrażenia wyprawy. Gorąco polecam! Po prostu musicie ją przeczytać nie bojąc się jednocześnie ilości stron. Lektura idealna dla fanów wypraw arktycznych czy książek łączących fakty z fikcją.