Luźne Pogaduchy M. Grossman MK Czytuje

[rozmowa/wywiad] Luźne pogaduchy z autorem powieści „Dwanaście” – M. Grossman

/przysłowie chińskie/Bardzo mi miło, iż mogę gościć w luźnych pogaduchach autora powieści „Dwanaście”. M. Grossman to szalenie intrygująca osoba, mocno stąpająca po ziemi, nie bojąca się określać swojej powieści słowami: „dziwna, kontrowersyjna, lubieżna, zła, chora, inna”. Z przyjemnością zapraszam Was na tę rozmowę. Myślę, że nie jedna odpowiedź Was zainteresuje.

Książki to….
 
Zbiór liter, które układają się w słowa i zdania. Bawią, uczą, fascynują lub doprowadzają do pasji. Zbiory informacji, które we współcześnie znanym nam świecie są najbardziej trwałe. Oczywiście, mam na myśli te tradycyjne, papierowe…
Jaki gatunek książek najczęściej gości na Pana półkach?
Obecnie już nie tylko na półkach ale i w tablecie, czytniku e-booków [śmiech]. Książki dokumentalne, historyczne, sporo związanych z historią religii. Nieco kryminałów, powieści sensacyjnych. Ze dwa erotyki, łącznie z moim własnym [śmiech].
Co spowodowało, iż zapragnął Pan pisać?
 
Z tym zamysłem nosiłem się od wielu lat. Pierwszą powieść zacząłem pisać w szkole średniej. Do dziś mam zapisanych kilkadziesiąt stron, a już na poważnie nosiłem się z tym zamiarem od kilku lat. Podczas mojej ostatniej wyprawy do Bangkoku pojawił się impuls, chwila, która nie trwała dłużej niż kilkanaście sekund, która zdecydowała o tym, że zmierzę się z tym, co we mnie siedziało od dawna.
Ulubiony autor, autorka?

Nie mam takich. Są autorzy, którzy wywarli na mnie swój wpływ i mogę podać ich nazwiska w przypadkowym porządku: Sawaszkiewicz, London,  Rodan, Sienkiewicz, Urban, Nienacki, Stendhal, Molnár, Zelazny, Wiśniewski, Szklarski, May, Verne…
E-booki czy książki papierowe?

źródło
Lubię książki papierowe, ale w dzisiejszych czasach to tak naprawdę luksus. Łatwiej i szybciej korzysta się już z e-booków, które mogą nam towarzyszyć praktycznie wszędzie. Robię jeszcze wyjątki i decyduję się na zakup papierowych książek np. po to by zdobyć autograf pisarza, który jest dla mnie z jakiegoś powodu ważny. Tak było np. ostatnio kiedy kupiłem na Targach w Warszawie książkę Tomasza Raczka i Marcina Ciszewskiego.
Jak wygląda Pana wymarzony świat prawdziwy lub fikcyjny?

Trudne pytanie. Jestem raczej realistą, twardo stąpającym po ziemi, więc powiem tylko jak wygląda mój wymarzony, prawdziwy świat… jest taki jak w piosence „Imagine” – Johna Lennona…
Czy czerpie Pan inspiracje z najbliższego otoczenia – miejsc, postaci, śmiesznych lub smutnych historii?
 
To chyba nieuniknione. Chociaż Bangkok jest odległym miejscem, to był inspiracją i impulsem do napisania książki, o której rozmawiamy… [śmiech]
Jak opisałby Pan powieść „Dwanaście”?
 
Opiszę ją pojedynczymi słowami – kluczami: dziwna, kontrowersyjna, lubieżna, zła, chora, inna… Tak ja ją widzę, ale co ja tam wiem, jestem tylko jej autorem [śmiech].
Dwanaście” jest zdecydowanie kontrowersyjną powieścią. Tego typu powieści mają sporo zwolenników, ale i sporo przeciwników. Czy liczył się Pan z konsekwencjami pisząc ją?
 
Szczerze? Jeden ze znanych seksuologów, który czytał książkę, kiedy miała jeszcze postać „rękopisu” błagał, by jej nie wydawać, bo jak to określił „ta książka wywoła piekło”. Szanuję bardzo tę osobę, ale zupełnie się z nią nie zgadzam. Nie obchodzą mnie konsekwencje jej wydania, i to, że jest dostępna dla wszystkich. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. To tylko powieść, więc i sztuka. A ta nie powinna podlegać żadnym ograniczeniom. Taka jest moja subiektywna ocena, bez względu na to, jakiego rodzaju to sztuka i jak będzie, lub już jest klasyfikowana.
Czy pisząc historie głównego bohatera wiedział Pan od początku w jakim kierunku on zmierza? Znał Pan zakończenie? Czy może powstało w trakcie pisania powieści?
Odpowiedź na to pytanie będzie skomplikowana, ale prawdziwa. Wiedziałem jakie będzie zakończenie od samego początku, ale nie byłem pewny czy to, co poprzedzi finał powieści, będzie właściwe i dobre dla książki, i dla samego czytelnika. Po burzliwej rozmowie z moją redaktorką, która uznała, że skreślone przeze mnie zakończenie jest niedopuszczalne, skonstruowałem je w taki sposób, jak zamierzałem na samym początku, lecz w formie, która wprowadziła moją redaktorkę w osłupienie. I postawiłem na swoim. Bo tak mam od urodzenia… [śmiech]
Czy planuje Pan napisać kolejne powieści?
Tak, pracuję nad dwiema kolejnymi równocześnie. Są skrajnie odmienne od siebie, i nie mają nic wspólnego z „Dwanaście”. Mimo, że dostałem sporo próśb i pytań o kontynuację „Dwanaście” dziś niczego takiego w planach nie mam… Na dniach zostanie wydany mój zbiór satyr politycznych, ilustrowany pracami satyryka, Michała Graczyka, które były publikowane m.in. w „Dzienniku Trybuna” .
Jak Pan odbiera dzisiejszy rynek czytelniczy? Polacy czytają mniej, a może nie jest tak źle? Jak to wygląda w Pana otoczeniu?
Wiele młodych osób które znam, czyta książki. To jest dla mnie zaskoczenie. Bardzo pozytywne. Biorąc pod uwagę badania czytelnicze oczywiście jest bardzo źle, bo czytamy trzy razy mniej niż np. Rosjanie. Czy coś jest w stanie ten trend odwrócić? Akcje społeczne  np. „Zaczytaj się w wakacje”… dobrze, że są, ale one nie zmienią sytuacji. Na poziomie państwa jest to już problem. Zbyt mało konkursów literackich, brak wsparcia kultury, cenzura prewencyjna, z którą mamy do czynienia, niskie zarobki Polaków, brak pracy…. składowych jest wiele, które łącząc i przeplatając się ze sobą dają efekty tego, że książki w Polsce są coraz mniej popularne…
Jak z Pana perspektywy powinna wyglądać dobra „recenzja/opinia” – jej składowe? Jakie cechy powinien mieć potencjalny recenzent i jego strona?
Każda recenzja jest subiektywna, to nieuniknione. Nie ma w tym nic złego. Dobrze, gdy recenzent dysponuje wiedzą literacką oraz, gdy potrafi, pisząc recenzję pozbyć się emocji. Emocje powinny towarzyszyć czytaniu książki, bywają obciążeniem, gdy pojawiają się w recenzji. Strona internetowa osoby, która zajmuje się recenzowaniem literatury powinna być… czytelna. Nie wszystkie jakie widziałem (mimo, że zawierają świetne opinie o książkach) są przejrzyste. Wyraźny kontakt do autora/autorski bloga literackiego to też podstawa.
Czym dla Pana w dzisiejszych czasach jest „recenzja”?
Recenzja, zwłaszcza ta łatwa do odnalezienia w internecie, to nie tylko reklama. Dla autorów to także możliwość łatwego dostępu do krytyków literackich. W moim przypadku (chociaż „Dwanaście” jest przypadkiem szczególnym, z czego zdaję sobie sprawę) to była jedna z niewielu możliwości, by książkę ktoś publicznie zrecenzował, bo w mainstreamie nie zgodzi się na to żaden z wydawców, bo Polska to kraj katolicki, gdzie nie ma miejsca na seks. A już na pewno nie na taki, o którym piszę. [śmiech].
Inne pasje poza pisaniem?
Jest ich naprawdę sporo. Muzyka (gram na gitarze i saksofonie tenorowym), podróże (główny kierunek to Azja), okazjonalnie grywam epizody w serialach telewizyjnych, kiedyś realizowałem projekty w obszarze kina offowego, moją pasją jest też radio, ale od kilku ładnych lat mocno „uśpioną”, co może jednak zmieni się już jesienią…
Translate »