Aneta Jadowska Fantastyka Ksiażki Mistyka/Mitologie MK Czytuje Sensacja/Akcja

Afera na tuzin rysiów – Aneta Jadowska

„Czułam się jak trzydniowe zwłoki, które zwiały z krematorium już po tym, jak trafiły do komory.[…]Obolała i zakrwawiona, poszłam do łazienki.[…] Gdy już spłukałam z siebie cały ten syf, byłam gotowa spojrzeć w lustro i ocenić skalę obrażeń.
Ożeż, by to kurwa rosochata kosturem ruchała!
Ktoś powinien zacząć przygotowywać mowy pogrzebowe. Robin niedługo wracał od matki, może zdąży….”

Moja przygoda z Nikitą od Anety Jadowskiej zaczęła się od niechęci. Nie rozumiałam i nie lubiłam tej postaci, choć uwielbiałam Robina, fabułę oraz świat przedstawiony w trylogii zaczynającej się od „Dziewczyny z dzielnicy cudów”. Mniej więcej rok temu przeczytałam ją ponownie i zmieniłam zdanie. Nadal wolę Dorę, Witkaca i Koźlaczki, ale i Nikitę doceniam. Podejrzewam, że wiąże to z tym, że ja się zmieniłam, że odnalazłam w niej jakieś wspólne cechy. Na nowość z tego świata i pierwszą książkę z Kronik Sąsiedzkich „Afera na tuzin rysiów” czekałam bardzo, bo polubiłam rysie już w opowiadaniach zawartych w zbiorach „Dynia i Jemioła” czy „Kurczaczek i Salamandra”. Aneta Jadowska to dla mnie zawsze autorka zwiastująca dobrą i emocjonującą zabawę. I tym razem się nie zawiodłam.

„Z nu­rza­nia się w po­nu­rych wspo­mnie­niach wyrwał mnie wy­so­ki dzie­cię­cy pisk. Prze­su­nę­łam się na fo­te­lu tak, by le­piej wi­dzieć po­dwó­rze moich są­sia­dów. Byli spe­cy­ficz­ni, ale do­star­cza­li sporo roz­ryw­ki. Za­wsze coś się tam dzia­ło, zawsze ktoś się krę­cił i roz­ra­biał. Pod pew­ny­mi wzglę­da­mi wszyst­ko, co oni uwa­ża­li za normę i co­dzien­ność, dla mnie było no­wo­ścią. Obserwowa­łam ich z bez­piecz­nej od­le­gło­ści, niczym antro­po­log dzi­kie ple­mię. Ich oby­cza­je, wy­raź­na i silna więź uczu­cio­wa, jaka ich łą­czy­ła, two­rze­nie we­so­łej, ha­ła­śli­wej gro­ma­dy – wszystko to odbiega­ło od moich do­świad­czeń ulo­ko­wa­nych w szuflad­ce „Ro­dzi­na”.”
„Sy­tu­acja się roz­wi­ja­ła. Byłam w nią bar­dziej zaan­ga­żo­wa­na emo­cjo­nal­nie niż w ja­ki­kol­wiek serial. Teraz, gdy licz­ba ry­siów prze­kro­czy­ła tuzin, na­pię­cie wzro­sło i te­le­no­we­la na­bra­ła cech thrille­ra.”
„Piski do­bie­ga­ły z oko­lic tram­po­li­ny, a już po chwi­li rude łebki pod­ska­ku­ją­cych dzie­cia­ków wy­chy­la­ły się wy­so­ko nad siat­ką ochron­ną. Wie­dzia­łam, że zaraz na we­ran­dzie po­ja­wi się Glo­ria i rzuci jedną z tych troskliwo-​zrzędliwych mat­czy­nych wiązanek, które brzmia­ły dla mnie co­kol­wiek egzotycznie.
– Na mi­łość boską, Mi­chał, nie skacz tak wy­so­ko, bo wy­le­cisz nad siat­ką i roz­bi­jesz tę pustą główkę! Szy­mek, uwa­żaj na łok­cie i ko­la­na, bo pod­bijesz Dar­ko­wi oczy! Mar­cin, czemu ty ich nie pilnu­jesz? Albo się ba­wi­cie jak cy­wi­li­zo­wa­ne dzikusy, albo zaraz się skoń­czy ru­ma­ko­wa­nie i siada­cie do lek­cji!”

Na początek chciałabym zaznaczyć, że nie ma konieczności poznania poprzednich powieści i opowiadań z Nikitą, ale jeśli chcecie zobaczyć jak ogromną drogę i przemianę przeszła ta postać. Jak wyglądała na początku jej relacja z Robinem, Michasiem czy to, czemu jest, jaka jest naprawdę warto po nie sięgnąć.

„– Bądź miła, żad­ne­go stra­sze­nia. Po­roz­ma­wia­my, do­wie­my się, co w tra­wie pisz­czy, wiesz, ro­bo­ta bez ko­niecz­no­ści bra­nia prysz­ni­ca po wszystkim…
Spoj­rzał na mnie kry­tycz­nie. Otwo­rzył scho­wek na rę­ka­wicz­ki i za­czął w nim grze­bać. Nie wiem, co się spo­dzie­wał zna­leźć w wozie Alek­sa. W moim na­tra­fił­by na noże i za­pa­so­wą amu­ni­cję. W końcu wyjął szarą, spło­wia­łą cza­pecz­kę z daszkiem. Na­cią­gnął mi ją na głowę, mó­wiąc:
– Trze­ba ci zła­go­dzić ten wi­ze­ru­nek suki z pie­kła rodem.
– To jest Wars, nikt nie uwie­rzy, że miła i grzeczna dziew­czy­na do­ży­ła tu trzy­dziest­ki.
– Prze­ce­niasz moc tej czap­ki. Nie wiem, co musiał­bym ci zro­bić, żebyś spra­wia­ła wra­że­nie miłej i grzecz­nej. Chcę tylko, byś nie wy­glą­da­ła jak ktoś, kto przy­szedł je zabić.
Pac­nę­łam go w rękę, gdy za­czął mi po­pra­wiać tę idio­tycz­ną czap­kę, cho­wa­jąc dłuż­sze ko­smy­ki za ucho.
Wy­sia­dłam, zanim po­śli­nił­by palec, by ład­niej wszyst­ko przy­gła­dzić. Wi­zy­ta u matki na­praw­dę się od­bi­ła na jego psy­chi­ce.
Robin do­go­nił mnie i wspól­nie prze­ci­na­li­śmy żwiro­wy pod­jazd. Ko­bie­ty nawet się nie kryły ze swoim za­in­te­re­so­wa­niem. Czu­łam na sobie ich ja­strzę­bie spoj­rze­nia.
– Spró­buj iść odro­bi­nę mniej jak eme­ry­to­wa­ny Cień z pro­ble­ma­mi z agre­sją i zbyt mięk­kim spustem – za­su­ge­ro­wał Robin szep­tem.
– Mój spust jest ide­al­ny. Jesz­cze słowo i się prze­ko­nasz. – Uśmiech­nę­łam się pro­mien­nie, a mniej­sza z ko­biet się wzdry­gnę­ła. „

„Afera na tuzin rysiów” podobnie jak poprzednia trylogia to Urban fantasy bez wątków romantycznych. Znajdziecie tutaj masę odwołań do wierzeń czy mitologii. Poznacie Wars i Sawę, które jako magiczne miasta są kolejnym bohaterem.

„Zna­jąc re­pu­ta­cję Warsa, ina­czej pa­trzy­ło się na so­lid­ne okien­ni­ce w więk­szo­ści domów, ogro­dze­nia, które wko­pa­ne głę­bo­ko w zie­mię sta­no­wi­ły ko­twi­ce krę­gów ochron­nych. A dzie­ci… Cóż, te wrza­ski roz­po­zna­łam bez trudu – emi­tu­ją­ce je ma­ło­la­ty co do sztu­ki były zmien­no­kształt­ny­mi ry­sia­mi, a więc dra­pież­ni­ka­mi. Mili i de­li­kat­ni lu­dzie nie wy­trzy­my­wa­li w War­sie długo. Pa­zu­ry i ostre zęby spraw­dza­ły się tu znacz­nie le­piej. Może dla­te­go od razu po­czu­łam się w tym mie­ście jak u sie­bie. Po­twór, któ­rym byłam, czy ra­czej ten, z któ­rym dzie­li­łam ciało, do­ce­niał tu­tej­szy kli­mat i su­ro­wą magię. Choć kogo ja oszu­ku­ję – byłam więk­szym po­two­rem niż Bryn­jar, mia­łam wię­cej ofiar na kon­cie. On nie po­trze­bo­wał od­ku­pie­nia, ja coraz czę­ściej ła­pa­łam się na tym, że się nad nim za­sta­na­wiam. Nic na­tu­ry re­li­gij­nej, żadna re­wo­lu­cja. Po pro­stu za­czę­łam roz­my­ślać nad spra­wa­mi, któ­rym wcze­śniej nie po­świę­ca­łam uwagi.”

Afera ma: rozległy, przemyślany świat. Bardzo spójny. Wszystko się w nim zgadza i z każdą stroną chcemy wiedzieć więcej, poznać każdy jego sekret. Nie będę Wam się rozpisywać o fabule. Ją znajdziecie na powyższej grafice, ale zaznaczę, że w tej opowieści jest sporo wątków sensacyjno-detektywistycznych. Poza magią znajdziecie tutaj ogrom akcji. Intryga jest niebywale ciekawa i trudno się oderwać od tej opowieści zanim pozna się zakończenie. Ja nie mogłam – zarwałam kawałek nocki.

 

 „Afera na tuzin rysiów” ma dobrze wywarzony ładunek emocjonalny – smutek, radość, złość – są tu wszystkie emocje w odpowiednich proporcjach. Aneta Jadowska stworzyła złożoną historię z odrobinę słodyczy, ale i ostrzejszym językiem, bardzo różnorodnymi bohaterami (Robin, Michaś, Berserk – moi ulubieńcy!), którzy wnoszą pełen wachlarz emocji, ale są idealnie dobrani. Nikita nadal jest bezwzględną zabójczynią, ale zmieniła się trochę. Ma, o kogo się troszczyć i to sprawia, że jest bardziej przystępna. Jej sceny z Michasiem zawsze mnie rozczulają!

„– Nie pró­bu­ję wy­ko­rzy­stać two­jej sła­bo­ści i stra­ty. Nie pró­bu­ję ukraść ci syna. Do­star­cza­cie mi lep­szej roz­ryw­ki niż wszyst­kie te­le­no­we­le tego świa­ta, a nawet nie muszę pła­cić abo­na­men­tu – po­wie­dzia­łam, po czym ci­szej do­da­łam: – i nie chcę, by Mi­chał wy­cho­wał się bez taty. Wiem, jak to jest.
Robin po­kle­pał mnie po ple­cach i oświad­czył:
– Dużo słów, żeby po­ka­zać, jaką je­steś mięk­ką bułą, choć ja­kimś cudem zwy­kle tylko ja to do­strze­gam.”

„Afera na tuzin rysiów” to także opowieść o rodzinie, poszukiwaniu swojego miejsca na świecie i fakcie, że „swoje potwory” są zawsze lepsze od przyjezdnych 😛 To naprawdę dobra i dopracowana opowieść rozrywkowa, ale i historia, która zapewnia moc wzruszeń. Śmiałam się na niej, uroniłam łzę. Rozczulał mnie Michaś, było mi żal Brynjara, byłam pełna podziwu dla Glorii. I chcę ich więcej, bo to różnorodna, ale i dziwnie pasująca do siebie ekipa. Bardzo się uzupełniająca.

„– Nie chcę cię na mojej ziemi – rzu­cił z le­d­wie tłu­mio­ną zło­ścią. – Ale jej po są­siedz­ku nie chcę bar­dziej. Ty je­steś po­two­rem, tyle że na­szym, pra­wie oswo­jo­nym. Do­ce­niam, że chro­nisz ulicę. Nie wa­dzisz mi, jak długo nie wcho­dzisz na moją zie­mię. Ona… to jest zło.”
„A jeśli bę­dzie cią­gnę­ła za ogon oko­licz­nych miesz­kań­ców, wkrót­ce od­naj­dzie spo­kój w środ­ku lasu, da­le­ko za mia­stem, w dole głę­bo­kim na trzy metry i z przy­bi­tym do naj­bliż­sze­go drze­wa epi­ta­fium: „Wkur­wi­ła nie te po­two­ry, co trze­ba”.”

„Afera na tuzin rysiów” to opowieść, która wciąga, która pozostawia niedosyt, bo chce się więcej i więcej. To opowieść dla każdego kochającego fantastykę z wartką akcją, wyrazistymi bohaterami, spójnym światem, interesującą intrygą i językiem, który bawi, ale i potrafi być ostry. Jest idealnie dopasowany do powieści i bohaterów. Ze względu na ostrzejszy język polecałabym ją jednak dla osób 16 +.

„– Wspo­mi­na­ła coś o czkaw­ce? Bo sama już nie wiem, czy idzie szyb­ciej, niż się spo­dzie­wa­li­śmy, czy może to magia Glo­rii czo­chra całe mia­sto?
Anna wzru­szy­ła ra­mio­na­mi.
– Nie ka­za­ła nam się cho­wać w piw­ni­cy, więc chyba to jesz­cze nie czkaw­ka. Ale na­po­mknę­ła, że jeśli za­czerp­nie z linii ma­gicz­nych na­praw­dę głę­bo­ko, wszyst­ko może się lekko po­pier­do­lić. Czy to wy­star­cza­ją­ca od­po­wiedź na twoje pytanie?
Pięk­nie, kurwa, pięk­nie.”

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Książki | Marta Korkus (@okiemmk)


Współpraca barterowa z księgarnią Tania Książka

Translate »